Inteligencja emocjonalna zaczyna się od ciszy i odczuwania
Inteligencja emocjonalna to umiejętność sprawnego posługiwania się emocjami. Niestety, do dziś nie istnieje taki przedmiot w szkole. Większość z nas dorastała, nie mając świadomości, jak działają emocje. Ograniczone słownictwo (np. „czuję się dobrze” lub „niedobrze”) oraz trudności w wyrażaniu własnych uczuć prowadzą do braku zrozumienia emocji i problemów z umiejscowieniem ich w odpowiednim kontekście. Dla wielu osób łączenie emocji z odczuciami w ciele wydaje się abstrakcyjne, co utrudnia skuteczne i zdrowe radzenie sobie z nimi.
Nie dziwi więc, że poniższe twierdzenia dla wielu z nas mogą być wręcz odkrywcze:
- Emocje mówią prawdę o tym, jak się czujesz, ale nie mówią nic o tym, czy poprawnie zinterpretowałeś znaczenie tego, co się stało lub stanie.
- Wszystkie emocje, nawet te, które ludzie nazywają negatywnymi (złość, strach, smutek i obrzydzenie), mogą być użyteczne, choć często są nieprzyjemne. To nie powinno jednak zniechęcać nas do ich odczuwania.
- Emocje mogą być subtelne lub intensywne. Nauczenie się odczuwania subtelnych emocji może zapobiec wystąpieniu tych intensywnych.
- Nie musisz nic mówić ani robić, aby w pełni wyrazić emocje. Warto je po prostu poczuć.
Inteligencja emocjonalna to emocjonalne szachy 5D
Jeden z moich klientów niedawno podzielił się refleksją, która doskonale oddaje wyzwania związane z rozpoczęciem pracy nad emocjami. Po kilku naszych sesjach uświadomił sobie, jak wiele kosztuje go ich ignorowanie. Jednocześnie zaczynał już dostrzegać, jak bardzo są mu potrzebne. Opisał to doświadczenie w niezwykły sposób – powiedział, że czuje się, jakby grał w „szachy 5D”.
Wszystko nagle stało się bardziej skomplikowane i przytłaczające. To trafne porównanie, bo w szachach najpierw trzeba dobrze zrozumieć wiele zasad i strategii, aby póżniej dobrze w nie grać. Jednak umiejętność gry w szachy nie stanowi fundamentu naszej odporności psychicznej, relacji czy zdolności radzenia sobie ze stresem. Stanowi ją inteligencja emocjonalna. Bez niej tracimy energię na bezcelowe działania, konflikty i niepotrzebne napięcia.
Dlaczego uznanie emocji zmienia wszystko?
Kilka miesięcy temu byłem świadkiem sytuacji w samolocie. Małe dziecko zaczęło płakać, kiedy jego mama musiała na chwilę wyjść do toalety. Ojciec, zamiast ignorować płacz, usiadł obok dziecka i spokojnie powiedział: „Wiem, że możesz być teraz przestraszony, to normalne. Jestem tutaj z tobą.” Dziecko stopniowo się uspokoiło i do końca lotu nie było już problemu.
Dlaczego? Bo ojciec nie próbował zignorować emocji swojego dziecka, ani nie bagatelizował ich, mówiąc: „Nie ma się czego bać” czy „Przestań płakać”. Zamiast tego uznał emocje dziecka, dał im przestrzeń i zaoferował wsparcie. To jest właśnie esencja inteligencji emocjonalnej – świadomość, że nasze emocje są ważne, że zasługują na uwagę i że możemy nimi zarządzać w sposób konstruktywny.
Podobnie jest w życiu dorosłym. Kiedy rozumiemy nasze emocje i potrafimy nimi zarządzać, unikamy wielu niepotrzebnych konfliktów i napięć. Nagle sytuacje, które kiedyś nas przytłaczały – jak stres w pracy, kłótnie w związku czy frustracja z powodu codziennych trudności – zaczynają wyglądać inaczej. Zamiast reagować automatycznie, mamy możliwość świadomego wyboru, jak zareagujemy.
Prosty wzór, by lepiej zarządzać emocjami
Przez lata przeprowadziłem wiele szkoleń i warsztatów dotyczących inteligencji emocjonalnej. Emocje ludzi nie są tak skomplikowane jak nam się wydaje. Ich rdzeniem jest dość prosta i teoretycznie banalna rzecz do zapamiętania:
Gdzie:
- X oznacza emocję, którą odczuwamy,
- Y oznacza potrzebę, która wywołuje tę emocję,
- f reprezentuje zależność między potrzebą a emocją (np. mechanizm psychologiczny, który przekłada potrzebę na odczuwaną emocję).
Przykładowo frustrację odczuwasz, gdy Twoja potrzeba efektywności jest blokowana – stoisz w korku i myślisz o tym, ile rzeczy mógłbyś/mogłabyś zrobić w tym czasie, albo gdy potrzebujesz kontroli, bo śpieszysz się na ważne spotkanie, a nie masz możliwości ominąć stojące przed Tobą auta.
Zarządzanie emocjami czy tłumienie?
Subtelna różnica o wielkich skutkach
Emocje są więc informacjami pokazującymi, czy dana potrzeba jest zaspokojona, czy nie. Można je porównać do deski rozdzielczej w samochodzie – dostarcza informacji o tym, czy potrzeby auta, takie jak paliwo czy olej, są spełnione, abyś dojechał_ do celu.
Ta metafora wyjaśnia również zaburzenie psychicznie. Jeśli jakiś „czujnik” nie działa – na przykład ten od zapięcia pasów – to mimo, że jesteśmy zapięci i bezpieczni, wciąż słyszymy irytujący dźwięk alarmu.
Przykładowo, w depresji „alarm” sygnalizuje głęboki smutek, bezsilność i poczucie pustki, a w zaburzeniach lękowych – napięcie, strach, niepewność oraz poczucie zagrożenia. Nasze czujniki przestały działać prawidłowo, ponieważ wcześniej je ignorowaliśmy.
Gdy na naszej desce rozdzielczej zapalały się pomarańczowe kontrolki, nie zwracaliśmy na nie uwagi ani nie podejmowaliśmy żadnych działań. Teraz, przy najmniejszej niedogodności, natychmiast włączają się alarmowe syreny. Nasze emocje, podobnie jak czujniki w samochodzie, wymagają uwagi i zrozumienia, aby mogły prawidłowo spełniać swoją funkcję. Gdy je ignorujemy, tracimy zdolność do właściwego reagowania na rzeczywistość. To właśnie rola inteligencji emocjonalnej – pomaga dostrzegać i interpretować te sygnały, zanim przerodzą się w większe problemy.
Przykładem może być zagłuszanie emocji alkoholem albo w pracy – np. wręczanie pracownikom nieprzemyślanych prezentów (afera z czekoladkami merci). Wtedy dochodzi do tzw. niewidzialnych kosztów niskiej inteligencji emocjonalnej.
Zarządzając ludźmi, w rzeczywistości zarządzasz ich emocjami. Weźmy na przykład najlepszego sprzedawcę w Twoim zespole, który oświadcza, że odejdzie z pracy, jeśli nie dostanie nowego samochodu od przyszłego miesiąca. Patrząc na tę sytuację z perspektywy inteligencji emocjonalnej, możesz dostrzec, że prawdziwa potrzeba nie dotyczy samochodu. Chodzi o coś znacznie głębszego, na przykład uznanie, poczucie własnej wartości czy bezpieczeństwo.
Dwa kroki, które zmienią Twoje podejście do inteligencji emocjonalnej
Jeśli przekonałem Cię do rozwijania percepcji i rozumienia emocji, spróbuj wdrożyć te dwa kroki. Pierwszy już znasz – to zauważenie emocji i potrzeby, która za nimi stoi.
To prowadzi do praktycznej lekcji: gdy czyjeś zachowanie Cię irytuje lub wydaje się kłopotliwe, pamiętaj, że to najlepsza strategia, na jaką ta osoba jest w stanie wpaść na swoim obecnym poziomie inteligencji emocjonalnej. Być może nie potrafi inaczej, bo jej sposób myślenia zatrzymał się na określonym etapie rozwoju. Więcej na ten temat znajdziesz w 1. i 2. odcinku podcastu „Na skraju zmiany.”
Jedna rzecz, która ujawnia Twoją inteligencję emocjonalną
Jest jedna rzecz, która powoduje błędy w naszym myśleniu. Jeśli ją zrozumiesz, będziesz mógł wyeliminować ją u siebie. Zastanów się, czy nie zdarza Ci się myśleć, że wiesz, co inni próbują osiągnąć. Czasem patrzysz na nich z boku, jak próbują okrężną drogą coś uzyskać. Patrzysz i oceniasz. Nie zdajesz sobie wtedy sprawy, że uruchamia się w Tobie mechanizm, który niszczy zaufanie zbudowane między Tobą a drugim Człowiekiem. Zakładasz, że znasz ich lepiej niż oni sami.
Mechanizm ten ujawnia się w Twojej intencji i można go usłyszeć w Twoich wypowiedziach. Zazwyczaj słyszę, że ludzie korzystają z jednej z trzech intencji:
- Mówisz to, ponieważ chcesz, aby ktoś coś zrobił lub poczuł się w określony sposób.
- Mówisz to, ponieważ chcesz kogoś zdiagnozować (a przy okazji sprawdzić, jak trafnie potrafisz tę osobę ocenić).
- Mówisz to, ponieważ jesteś ciekawy, kim jest ta druga osoba, jak możesz wejść z nią w kontakt i jak możesz jej pomóc.
Prawdopodobnie nietrudno zgadnąć, która intencja działa najlepiej.
Czy mówisz, żeby być słyszanym, czy słuchasz, by zrozumieć?
W ramach szkolenia „Nawigator emocji” pytamy uczestników o ich emocjonalne przeżycia z ostatniego tygodnia. Na pierwszych zajęciach jeden z nich, będący menedżerem, podzielił się obserwacją, że zauważył, iż jego podwładna z którą współpracuje, stawała się coraz bardziej „irytująca”. Razem z Martą zapytaliśmy go, co sądzi o tej sytuacji i co, jego zdaniem, się za tym kryje.
Powiedział:
„Szczerze nie wiem. Próbowałem ją skłonić do wykorzystania nowego narzędzia”.
Dopytaliśmy:
„Wiesz co mówiła, co czuła? Jakie są jej potrzeby?”
Odparł:
„Nie miałem okazji skupić się na tym, co mówiła”
Miał pierwszy rodzaj intencji – ten, który najintensywniej uruchamia wspomniany mechanizm i najbardziej niekorzystnie wpływa na nasze zachowanie oraz wypowiedzi. Kiedy później to zrozumiał, udało mu się nawiązać kontakt ze swoją podwładną, wesprzeć ją i sprawić, że zaczęła korzystać z nowego narzędzia.
Tak więc, z mojego doświadczenia wynika, że pierwszym krokiem jest zaciekawienie drugą osobą dla jej dobra (nie mojego). Drugim krokiem jest zastanowienie się, jak zakomunikować moje zainteresowanie byciem użytecznym dla drugiej osoby. Najprostszym i mniej zagrażającym sposobem na zrobienie tego jest zapytanie drugiej osoby jaki ma nadzieję osiągnąć rezultat. Czyli odkrycie X z równania o którym wspominam powyżej. Percypowanie emocji jakich doświadcza druga osoba. Wtedy możesz pomóc tej osobie zastanowić się do nad swoimi intencjami i końcowymi celami. Czyli odkryć ten Y pod którym znajduje się ta potrzeba.
Jak wykorzystać inteligencję emocjonalną, by lepiej wspierać innych?
Jeśli chcesz pomagać innym to dobrze abyś wiedział jak to robić? Mam na to dwa sposoby.
Pierwszy – najprostszy i najmniej zagrażający – to po prostu zapytać, jaki efekt dana osoba chce osiągnąć. Takie pytanie zmusza ludzi do zastanowienia się nad swoimi intencjami i nad tym, co faktycznie zyskają, postępując w dany sposób. Na przykład możesz zapytać: „Jeśli wydarzy się X, co z tego zyskasz?”
Jednak to nie jest idealna metoda. Większość ludzi, odpowiadając na takie pytanie, myśli o rezultatach – np. „Jeśli cię zdenerwuję, wyniesiesz się z mojego pokoju” – zamiast o swoich prawdziwych potrzebach, jak na przykład potrzeba spokoju czy czasu na zastanowienie. Zadawanie tego rodzaju otwartych pytań utrudnia ludziom myślenie. Zawężać je. Ludzie myślą o wyniku jaki chcą, a następnie przywiązują się do niego.
Drugi sposób to zadawanie szerszych pytań dotyczących potrzeb – to wymaga więcej czasu i cierpliwości, ale jest dużo skuteczniejsze. Z mojego doświadczenia wynika, że zadawanie szczerych pytań o potrzeby przynosi trzy korzyści:
1. Daje ludziom skrzydła – kiedy rozumieją swoje potrzeby, stają się bardziej otwarci na ryzyko i nowe wymagania. Pamiętaj, że potrzeba poczucia bezpieczeństwa hamuje rozwój, bo ludzie boją się pomyłek. Możesz powiedzieć: „Czy potrzebujesz czasu, wsparcia, czy może chcesz, żebyśmy razem zastanowili się nad rozwiązaniem?”
2. Daje im coś do przemyślenia – nasze przypuszczenia często są błędne. Kiedy ludzie mają okazję odpowiedzieć na pytanie o swoje potrzeby, łatwiej im zrozumieć, czego naprawdę chcą. Zamiast usłyszeć: „Nie, to nie jest to, czego potrzebuję,” mogą dojść do wniosku: „To, czego naprawdę potrzebuję, to…”
3. Ustala ton rozmowy – zaczynając rozmowę od szczerych pytań o potrzeby, pokazujesz, że jesteś naprawdę ciekawy, jak możesz pomóc.
Odbierane jest jako oskarżenie i prowadzi do defensywnej reakcji. Gdy mówisz dlaczego, ludzie myślą, że czekasz, aby przeanalizować i ocenić. Napinają się i najczęściej nic dobrego z tego nie wychodzi. Aby nadać odpowiedni ton naprawdę musisz siebie zaciekawić jak możesz pomóc. Próba zmuszenia ich do zastanowienia się nad swoimi intencjami i końcowymi efektami jest mało efektywna bo napotkasz opór. Ludzie czują, tę subtelną grę o władzę. Nie spodoba im się to, bez względu na to, jak dobrze/delikatnie sformułujesz pytanie. Pojawią się u nich myśli, że chcesz ocenić ich zachowanie. Oni pewnie by tak zrobili na Twoim miejscu, dlatego są tam gdzie są. Aby nadać rozmowie odpowiedni ton, potrzebujesz naprawdę być ciekawy tego, jak możesz pomóc, a nie oceniać.
Na tym polega prawdziwa sztuka wspierania innych – na głębokim zrozumieniu ich potrzeb i autentycznym zaangażowaniu w pomoc. Jeśli chcesz się tego nauczyć to zapraszam Cię do tego wyjątkowego procesu treningowego.