Droga do spójności – jak odkryłam swoją prawdziwą pasję

Picture of dr Marta Szewczyk

dr Marta Szewczyk

Stworzyłam system do diagnozy i rozwoju inteligencji emocjonalnej. Nauczę Cię z niego korzystać.
Czas czytania artykułu ~ ok. 11 minut

Podziel się artykułem:

One są wszystkim, co mam

I nie myślę wcale o trzech najbliższych osobach w moim życiu

Nie poszłam na doktorat dlatego, że nie miałam na siebie innego pomysłu. Zaczynałam studia z psychologii z silnym przekonaniem o tym, że będę psychoterapeutką. W tym zawodzie widziałam się już od czasów gimnazjum. W trakcie studiów sporo spraw potoczyło się jednak inaczej, niż się spodziewałam. I chociaż często w trakcie różnych zajęć, szkoleń i kursów słyszałam od innych, że dzięki mojej empatii świetnie sprawdziłabym się w roli osoby wspierającej ludzi w ich trudnościach, to ostatecznie zapragnęłam być nie terapeutką, a… naukowczynią.

Przez pewien czas udawało mi się to marzenie realizować z powodzeniem. Jednak wczoraj po raz ostatni uczestniczyłam w seminarium naukowym Katedry Psychologii Eksperymentalnej. Kilka dni wcześniej poprowadziłam ostatnie ćwiczenia dla studentów psychologii KUL.

Decyzję o braku kontynuacji mojej pracy na stanowisku naukowo-dydaktycznym mojej Alma Mater podejmowałam długo. Do procesu jej podejmowania podeszłam… metodycznie. Dałam sobie na nią kilka miesięcy. I na początku naprawdę nie spodziewałam się efektu, do którego dojdę. Tę opowieść chcę jednak przedstawić od początku. Napisałam to po to, żeby głównie sobie to wszystko poukładać. Czy nadać sens? Raczej nie. Sensu pilnuję bardzo na bieżąco. 

Carol Dweck (2017) twierdzi, że na równi z sensem człowiek potrzebuje tożsamości i spójności, i to właśnie te dwa elementy mojej osobowościowej układanki w pewnym momencie życia zaczęły mi się gubić, albo co najmniej rozjeżdżać.

TOŻSAMOŚĆ
SENS
SPÓJNOŚĆ

To są te trzy rzeczy, bez których nie mogę żyć. Ty też nie możesz. Nikt nie może.

Lubię wiedzieć, kim są osoby, których treści cenię, od których się uczę i z których produktów korzystam. I jako że sama występuję tu w roli autorki treści, produktów i usług, chcę Wam pokazać ważny kawałek (a może kawałki?) siebie. 

***

MAJ 2013 – “Moje serce już wie, kim będę”

Kiedy byłam na czwartym roku studiów, po raz pierwszy uczestniczyłam w konferencji naukowej z pogranicza neurobiologii, neuronauki poznawczej i neuropsychologii (Neuronus w Krakowie). Naukowy klimat tego wydarzenia i obecność naukowców z całego świata były dla mnie niezwykle ekscytujące. Wtedy chyba po raz pierwszy nabrałam pewności, że moim wymarzonym scenariuszem na życie jest praca naukowa. Co prawda do Studenckiego Koła Neuronauk należałam od pierwszego roku swoich studiów, ale po drodze do obrony magisterskiej fascynowało mnie jeszcze sporo innych dziedzin psychologii. W trakcie wspomnianej konferencji utwierdziłam się w przekonaniu, że seminarium magisterskie u prof. Piotra Francuza to był najlepszy wybór. Na początku miałam bardzo mgliste pojęcie o tym, czym sama chcę się w tym obszarze zajmować, ale mentoring Profesora szybko pozwolił mi skonkretyzować problem badawczy i osadzić się w odpowiednich ramach teoretycznych dyskusji naukowej.

CZERWIEC 2014 – “Sama sobie zazdroszczę życia”

Moment, w którym Profesor Francuz zaprosił mnie tuż przed obroną do Katedry i zaproponował doktorat pod Jego kierunkiem, jest moim kolejnym wspomnieniem fleszowym. Nie byłam w stanie wyobrazić sobie większego szczęścia w tamtym momencie mojego życia (choć jeszcze większa radość przyszła do mnie dwa lata później). Kiedy składałam papiery i pomyślnie przeszłam proces rekrutacji, sama sobie zazdrościłam tego, gdzie jestem i co zaczynam robić. Od tamtej pory Profesor Francuz stał się dla mnie Piotrem – ciągle mentorem, ale trochę bardziej po koleżeńsku, choć moje onieśmielenie Nim było ciągle obecne jeszcze długo później. 

MAJ 2016 – “Idziesz po to, dziewczyno!”

Na seminarium doktoranckim u Piotra wyjątkowe było to, że spotykaliśmy się nie co miesiąc, a co tydzień. Piotr twierdził, że praca naukowa w Jego labie wymaga zaangażowania na 100%, i tylko tak można osiągnąć sukces. Pracowałam więc sumiennie, aż wreszcie pod koniec maja 2015 roku w trakcie prezentacji mojego projektu Piotr niespodziewanie dla mnie powiedział, że daje mi zielone światło do pisania wniosku do Narodowego Centrum Nauki o grant dla młodych naukowców. Miałam na to tylko dwa tygodnie (15 stron opisu po angielsku, 5 stron po polsku, zaplanowanie budżetu na 150 tys. zł., Gantt z zadaniami, opisy popularnonaukowe w dwóch wersjach językowych… uff, sporo tego było).

W międzyczasie w trakcie tych dwóch tygodni byłam na ślubie i weselu przyjaciół – między posiłkami, tańcem i weselnymi zabawami biegałam na górę do pokoju hotelowego, żeby redagować wniosek. W niedzielę w drodze powrotnej zrobiliśmy przystanek na stacji benzynowej, żebym z Piotrem omówiła jego uwagi do mojego projektu. Nie pamiętam innego okresu w moim życiu, kiedy pracowałabym na takim flow i w takim transie. Nie spałam prawie wcale. Nie wiem, czy chciałabym powtórzyć to doświadczenie, ale bardzo sobie cenię, ile mi ono dało wglądu w moje możliwości.

Czy dostałam wtedy ten grant? O tym już za chwilę.

W tamtym rozdaniu nie dostałam tego grantu. Wniosek jednak poprawiłam i rok później znalazłam się jako pierwsza(!) na liście wnioskodawców, którym NCN przyznało finansowanie. Tak głośno i tak intensywnie nie cieszyłam się nigdy wcześniej i nigdy później.

LIPIEC 2017 – dobrej passy ciąg dalszy.

Zachęcona sukcesem z grantem otrzymanym w ramach najbardziej wtedy prestiżowego konkursu dla młodych naukowców w Polsce wzięłam udział w kolejnym konkursie NCN, tym razem również z powodzeniem. W lipcu 2017 roku przyznano mi stypendium na odbycie stażu naukowego w prestiżowym ośrodku naukowym – na Uniwersytecie Ludwika Maksymiliana w Monachium.  Na ten sukces złożyła się też niezwykła gościnność profesora Mullera, który zgodził się przyjąć mnie na te kilka miesięcy do swojego zespołu i oddał w ręce bardzo dynamicznego i inspirującego dr Tollnera. Wspomnienia z tego pół roku spędzonego w Bawarii wracają do mnie niemal każdego dnia do dziś. 

STYCZEŃ-LIPIEC 2018 – staż naukowy w Monachium – Niestety był to też początek końca. 

Zaczęłam się dławić własną presją. Byłam w jednym z najlepszych miejsc na świecie, dzięki temu, że przekonałam do siebie i do swojego projektu spore grono bardzo dobrych i niezależnych ekspertów. Miałam wsparcie wybitnych naukowców, którzy pomogli mi zrealizować mój ciekawy również dla nich projekt. Mimo tego nie udało mi się w przeznaczonym na to czasie opublikować artykułu – najważniejszej waluty w nauce. A jak to mówią naukowcy: Publikuj, albo giń. Nie wiedziałam (albo nie rozumiałam), że jest to osiągalne tylko w połączeniu z zasadą: “zrobione lepsze od doskonałego”. Ja byłam ciągle niezadowolona z tego, co napisałam. Zanim uznałam coś za wystarczająco dobre, zmuszałam się do przeczytania jeszcze więcej i jeszcze dokładniej. W końcu zakopałam się w takiej masie literatury, że strasznie trudno mi było ujrzeć horyzont.

SIERPIEŃ 2018 – bierzemy ślub

Po powrocie z Monachium wzięliśmy ślub, i niedługo później zaszłam w ciążę. Ta druga okoliczność bardzo mocno osłabiła moją produktywność naukową, której tak naprawdę już nigdy nie odzyskałam.

LATO 2019 – rodzę syna, kupujemy dom i rozpoczynamy ponad 3-letni remont, który początkowo miał być tylko “odświeżeniem”.

MARZEC 2020 – wybucha pandemia, remont zwalnia, a ja piszę doktorat, rozkręcam projekt EI Expert mając kilkumiesięczne dziecko przez większość czasu pod swoją opieką.

GRUDZIEŃ 2020 – bronię doktorat

LUTY 2021 – zostaję zatrudniona na stanowisku post-doc w 2-letnim międzynarodowym projekcie naukowym kierowanym przez (wtedy jeszcze) dr Magdalenę Szubielską. Mój plan jest taki, że w tym czasie oprócz pracy w projekcie zasieję ziarna (zaaplikuję o granty) z nadzieją, że wykiełkują w postaci projektów zapewniających mi ciągłość zatrudnienia w nauce. Tak się jednak nie dzieje, z różnych przyczyn. 

Opieka nad dzieckiem nadal wymaga ode mnie sporo czasu. Projekt EI Expert – który miał być tylko poboczną aktywnością – również pochłania mnóstwo czasu i energii, ale przynosi na tyle dużo satysfakcji, że inteligencja emocjonalna staje się moją drugą specjalizacją. Edukując się w rozwoju dzieci oraz przygotowując się do wspierania dziecięcego rozwoju emocjonalnego, nieuchronnie zaczęłam stawać się ekspertką w temacie emocji nie tylko dzieci, ale i dorosłych. A że w ramach pracy naukowej zdobyłam sporą ekspertyzę w analizie badań naukowych i projektowaniu nowych rozwiązań, to pomysły na treści szkoleniowe i narzędzia treningowe tworzyły się spontanicznie i naturalnie. Satysfakcję i poczucie spełnienia wzmacniały bardzo pozytywne informacje zwrotne od Uczestniczek i Uczestników naszych szkoleń oraz Użytkowników i Użytkowniczek naszych narzędzi. Coraz bardziej wsiąkałam w temat inteligencji emocjonalnej i z coraz większym trudem wracałam do tematów z neuronauki poznawczej, którą zajmowałam się naukowo.  

LISTOPAD 2021 – KIM JA WŁAŚCIWIE JESTEM?

Trudno mi dokładnie określić ten moment w czasie, ale zaczęło mi doskwierać poczucie rozdwojenia tożsamości. W nauce byłam ekspertką od procesów uwagi wzrokowej, prowadziłam badania z wykorzystaniem metody neuroobrazowania EEG, dla studentów prowadziłam zajęcia ze statystyki oraz psychologii procesów poznawczych, a w ramach marki EI Expert byłam ekspertką od emocji, prowadziłam szkolenia dla trenerów, coachów, psychologów biznesu, managerów… te dwa światy w mojej głowie leżały zbyt daleko od siebie, żebym mogła być autentyczną uczestniczką i aktywną kreatorką obydwu z nich jednocześnie. Być może znów moje skrzydła podcinał mój perfekcjonizm i fantazjowanie o byciu we wszystkim najlepszą, do spółki ze świadomością, że jako młoda mama nie dysponuję w pełni swoimi zasobami cielesno-energetyczno-emocjonalno-intelektualnymi. W każdym razie coraz mocniej czułam, że muszę z czegoś zrezygnować. Miałam też wtedy poczucie, że w moim życiu dzieje się za dużo i za szybko (oprócz spraw naukowych i marki EI Expert, w ramach działalności Neurostimulus zajmowaliśmy się jeszcze dwoma innymi projektami; prowadziliśmy różne współprace z różnymi ludzi… wspomnienie z tych czasów przyprawia mnie o zawrót głowy). Rozkręciłam się w kołowrotku, który ledwie ogarniałam, i nie miałam nawet przestrzeni, żeby pomyśleć, jak i gdzie z tego wyjść. 

LISTOPAD 2021

Prawdziwym błogosławieństwem stał się wtedy okres mojej drugiej ciąży. To była świadoma decyzja, choć nasze małżeństwo również wymagało wówczas trochę (czyt. sporo) pracy/

Chcieliśmy, żeby nasz syn miał rodzeństwo i żeby nie było między nimi zbyt dużej różnicy wieku. Remont powoli ostygał i wiedziałam, że nowego Człowieka będziemy mogli powitać w dobrych warunkach.

Którymś z kolei argumentem za drugą ciążą było to, że bez tej “wyższej konieczności” trudno mi będzie się zatrzymać w szalonym pędzie mojego życia, myśli, planów i fantazji. Dlatego ten stan oraz wizja porodu i tego, jak będzie wyglądało moje życie po nim, niejako przymusiły mnie do radykalnych przetasowań. 

Pomału kończyłam, wygaszałam lub odpuszczałam wiele spraw. Dałam sobie czas do refleksji, obserwacji bieżących okoliczności i decyzji o tym, co będzie treścią mojego życia po powrocie z drugiego urlopu macierzyńskiego i rodzicielskiego.

MARZEC 2022-2023

Zdecydowałam, że ostatecznie zajmę się tylko projektem EI Expert. W międzyczasie przeżywaliśmy z Rafałem różne trudności małżeńskie, z których wyszliśmy zwycięsko poniekąd dzięki własnej pracy nad rozwojem samoświadomości i inteligencji emocjonalnej. Mi w tym wszystkim bardzo pomogła również psychoterapia.

Oczywiście jako samozwańcza superwoman prawie do końca ciąży pracowałam, bo chciałam. Robiłam badania EEG, prowadziłam szkolenia, zorganizowałam mini-konferencję w Kazimierzu Dolnym. 

Nawet do szpitala chciałam pójść piechotą, bo miałam blisko. W pierwszej ciąży też większym dyskomfortem była dla mnie bezproduktywność niż drobne dolegliwości fizyczne. Pierwsza ciąża wiązała się z ryzykiem wcześniejszego porodu, a ja miałam zaplanowany udział w konferencji, której nie chciałam odpuścić. 

 LIPIEC 2022 – nadzieja przyniosła spodziewane owoce 

Nowy człowiek wyszedł z mojego brzucha sprawnie, bez komplikacji. Mój matczyny mózg tęsknił do intelektualnych wyzwań, ale zgodnie z planem skupiłam się na byciu tu i teraz, i to było dobre, przynajmniej przez pierwsze tygodnie. Mimo, że mentalnie przygotowywałam się do rozstania z nauką, to miałam jeszcze pewne zobowiązania, których nie mogłam nie zrealizować. I wiecie, co się stało? Paradoksalnie przy najbardziej ograniczonych zasobach udało mi się opublikować pierwszy artykuł, którego byłam pierwszą autorką. Moja babcia (83-letnia superwoman) pilnowała snu mojego dziecka, a ja dopieszczałam zdania raportu z moich badań, odpisując recenzentom. Wiedziałam, jak zorganizować sobie wsparcie, kiedy odpuścić, a kiedy mogę przycisnąć. Wspomnienia z tamtego czasu są pełne spokoju i błogości, połączonych z satysfakcją i poczuciem skuteczności. 

WRZESIEŃ 2023 – jeszcze nie teraz, choć już zaraz koniec

Moje zatrudnienie na KULu miało zakończyć się w grudniu 2023, ale we wrześniu pojawiła się propozycja poprowadzenia zajęć dla studentów pierwszego roku psychologii w semestrze letnim. Przyjęłam tę propozycję, choć w trakcie tej pracy kolejny raz utwierdziłam się w przekonaniu, że na dłuższą metę nie mogę ciągnąć dwóch srok za ogon, i że lepszą inwestycją moich zasobów i kompetencji jest działanie w obszarze “stosowanej” inteligencji emocjonalnej.

W sumie oba obszary mojej aktywności – zarówno naukowy, jak i biznesowy, łączyło przecieranie nieistniejących szlaków, wytyczanie nowych ścieżek, tworzenie nieistniejącego, popełnianie błędów i próbowanie na nowo, rozpoznawanie granic wiedzy i świadomości, dokładanie swojej cegiełki do dorobku intelektualnego mądrych głów tego świata. Nie umiem działać w tych dwóch obszarach równolegle, ale widzę liniowy rozwój mojej tożsamości zawodowej i obecnie pełnionej roli. Trening w bardzo analitycznej działce psychologii poznawczej i neuronauki sprawił, że o emocjach myślę, jak inżynier.

O ludzkiej psychice lubię myśleć holistycznie, a zarazem z precyzyjnym ujęciem granic i zależności między pojęciami. Mój umysł potrzebuje znać strukturę, hierarchię i mechanizmy działania. 

Krótka kariera naukowa wytrenowała mnie w krytycznym myśleniu i podważaniu zastanych teorii. A kiedy jest taka potrzeba, umiem stawać na ramionach olbrzymów i korzystać z tego, co już wiadomo, bez konieczności wywarzania otwartych drzwi lub opierania się na dowodach anegdotycznych.

Dzięki temu tworzę narzędzia do treningu inteligencji emocjonalnej, które są skuteczne, które otwierają ludziom serca i głowy na to, co czują, czego w związku z tym potrzebują i jak mają w związku z tym pokierować swoim myśleniem i działaniem, żeby czuć się dobrze, działać efektywnie i mieć przy tym dobre relacje.

Na epilog zapraszam tutaj: https://www.facebook.com/photo/?fbid=1052930543098942&set=a.547428326982502

Podziel się artykułem:

EI Expert - inteligencja emocjonalna w teorii i praktyce
Czym jest system EI Expert?

Więcej wpisów

Podziel się: