Samodyscyplina
Nie zrobię tego. Nie mam siły. Ty to (za mnie) zrób.
Kto z rodziców nie słyszał tego zdania z ust swojego dziecka, i komu nie zagotowało się w głowie ze złości na te słowa, ręka w górę. Nie widzę. Ja – Marta Szewczyk – też nie podnoszę swojej.
Kiedy muszę zbudzić swojego pięcioletniego syna rano i jakimś cudem sprawić, żeby za 20 minut znalazł się w przedszkolu, do którego musimy dojechać przez miasto autem, biją się w mojej głowie dwie strategie:
- W imię spokojnego poranka bez płaczu i jęków ubiorę go „na śpiocha” i za niosę na rękach do auta, żeby nie musieć powtarzać setki razy „Ubieraj się, musimy zaraz wyjść, bo się spóźnimy, bo ja muszę pracować, a jak nie popracuję, to nie zarobię pieniędzy, więc nie kupimy tego, śmego i owego, nie pojedziemy na wakacje, bla bla bla…”
- W imię treningu samodzielności poświęcam czas, żeby to on ubrał się sam (bo przecież to ważne), ale przy wysokim ryzyku, że nie będzie chciał tego zrobić z taką chęcią i z taką sprawnością, jakiej bym oczekiwała. W takim scenariuszu będę musiała się wznieść na wyżyny swojej cierpliwości i kreatywności, żeby z czułością go wesprzeć w trudnych emocjach i wymyślić taką zachętę do ubrania, żeby on z uśmiechem i w podskokach ubrany wbiegł do auta.
Zgadnij, co wybieram. Najczęściej wybieram łatwiejszą dla siebie strategię. Czasami (albo nawet zazwyczaj) nie da się mieć wszystkiego. A przynajmniej nie w tym samym czasie. Dzisiaj wyręczam swojego 5-latka, ubierając go i myjąc mu zęby, bo pamiętam, że w weekend po cichutku wstał i ubrał się sam, zszedł do kuchni, rozładował zmywarkę i nakrył do stołu, żeby zrobić mamie niespodziankę.
Co kilka dni mój syn zaskakuje mnie, jak sam przypomina o ważnych rzeczach (posprzątanie po zabawie, odniesienie czegoś na swoje miejsce, wzięcie lekarstwa, umycie zębów…). I wiem, że jest to efektem dwóch rzeczy:
- IDEA
- NAGRODY

AD 1 Samodyscyplina
Idee, wartości, cele – mają w sobie ogromny potencjał motywacyjny, o ile wywołują w nas silne emocje, które to z kolei uruchamiają w nas motywację typu dążenie. Walka o wolność, miłość, sprawiedliwość, pokój na świecie, samorozwój, ekologia… jesteśmy w stanie włożyć dużo wysiłku w coś, co jest dla nas ważne, nawet jeśli wiąże się to z dyskomfortem. W przypadku dzieci trudność polega na tym, że idee nie zawsze są na tyle zinternalizowane albo możliwe do wyobrażenia, żeby wzbudzały motywację w postaci działania na ich rzecz. Mamoooo… wiem, że to ważne, ale mi się nie chce. Lubię jak jest porządek, a nie lubię go robić.
AD 2 Samodyscyplina
Dlatego bardzo potrzebny jest etap pośredni – coś, co pozwoli te wartości zinternalizować, czyli uwewnętrznić. Takie uwewnętrznione wartości w dorosłym życiu sprawią, że pewne z początku trudne rzeczy staną się dla nas łatwiejsze. Jednak żeby do tego dojść, po drodze potrzebny jest trening. Trening może nam się kojarzyć ze żmudnym wysiłkiem, ale wcale nie musi taki być. Ludzki mózg lubi nagrody. Chcąc wytrenować w dziecku jakiś nawyk, który wiąże się z długotrwałym lub regularnym wysiłkiem, wprowadźmy w ten proces nagrody. Świetnie sprawdzą się np. tablice w formie kalendarzy, gdzie każdy dzień, w którym udało się wykonać daną czynność, będziecie odznaczać jako sukces. Umówcie się, że pod koniec tygodnia, w którym dzieci uzbierały 5 sukcesów, otrzymają jakąś nagrodę – np. zabawa w ulubioną grę, wyjście do salki zabaw lub do kina, wycieczka do lasu, wyjście na lody…

Frajdy (czyli nagrody) można szukać też w banalnych codziennych czynnościach. Kiedy mój syn zaczyna rano jęczeć, że bardzo mu się nie chce ubierać i schodzić do auta, często udaje mi się go zachęcić obietnicą włączenia jego ulubionej piosenki w aucie albo posłuchania nowego słuchowiska. Kiedy nie chce wracać do domu z placu zabaw, umawiamy się, że po kolacji zadzwonimy do jego ukochanej babci lub do ulubionego kolegi. Każdy lubi czekać na coś przyjemnego. Napędem (czyli źródłem motywacji) każdego człowieka są emocje. Sięganie po pozytywne zachęty może ułatwić życie zarówno dziecku (łatwiej będzie mu wykonać to, na czym nam zależy), jak i nam rodzicom (nie będziemy musieli o to walczyć). Warto jednocześnie umieć odróżnić pozytywne zachęty od prób przekupstwa. W tym pierwszym chodzi o to, żeby dziecko doświadczyło przyjemności w robieniu tej czynności, która pierwotnie wydaje się przykra. Nie można też zapominać pamiętać o omówionym punkcie pierwszym – zawsze upewnijmy się, że dziecko zna idee, która stoi za koniecznością danego działania. Na przykład jako rodzic możemy powiedzieć: „Słuchajcie, ważny jest dla mnie porządek w naszym domu.” – mówię o idei. „Jeśli uda Wam się w 5 minut poskładać wszystkie klocki, to zyskamy 5 minut na to, żebym poczytał(a) Wam jedną książkę; w weekend będziemy mogli wspólnie obejrzeć jakąś bajkę; …zyskamy 5 minut na rozmowę telefoniczną z Waszą ulubioną ciocią, itp.”
Nagroda nie zawsze musi wiązać się z dużym wydatkiem i/lub cukrem. Dla większości dzieci najbardziej wartościową nagrodą jest czas swobodnej zabawy z rodzicem, podczas której rodzic z uwagą i zaangażowaniem wchodzi w świat przeżyć dziecka i za nim podąża. Swoją drogą warto o tym myśleć nie tylko jako o nagrodzie, ale przede wszystkim jak o ważnym etapie budowania relacji z dzieckiem. Im dzieci są starsze, tym bardziej motywująca staje się dla nich realizacja naszych próśb czy stosowanie się do wprowadzonych przez nas zasad ze względu właśnie na łączącą nas relację.
W tym miejscu chciałabym również poruszyć wątek sporów małżeńskich, ponieważ z mojego doświadczenia wynika, że brak zgody między małżonkami przekłada się na trudności dzieci (i nastolatków) w codziennym funkcjonowaniu, szczególnie jeśli chodzi o stosowanie się do zasad i poleceń.
Banałem jest, że bardzo często w rodzinach z dziećmi dochodzi o konfliktów między małżonkami. Mniej oczywiste może być natomiast, że konflikty powstają na tle pewnych różnic. I te różnice mogą być różne – tzn. na różnym poziomie.
- Na poziomie celu – dla Niej ważne jest, żeby dzieci miały zapewnione regularne, zdrowe, dobrze zbilansowane posiłki, a dla Niego ważne jest, żeby dzieci nauczyły się same zaspokajać swoje potrzeby i jak będą chciały, to same powiedzą, kiedy i co chcą zjeść.
- Na poziomie strategii – dla nich obojga ważne jest, żeby dzieci jadły regularnie i zdrowo, ale ona woli posiłki przygotowywać sama i tego samego oczekuje od niego, a on woli zamawiać jedzenie w pudełkach, bo nie lubi gotować i strasznie do to męczy.

Dlatego w pierwszym etapie rozwiązania konfliktu o tzw. podejście do wychowania dzieci należy ze sobą porozmawiać o tym, co jest dla Was wspólnie ważne. Sprawdźcie, czy różnicie się tym, do czego dążycie, czy tym, jak chcecie tam dojść. W nazwaniu różnic bardzo pomaga sprawdzenie swoich wartości (możesz to zrobić tutaj). I teraz niezależnie od tego, czy macie różne cele, czy strategie, ponad różnicami zawsze można się dogadać. Powiem więcej: z różnorodności można też czerpać. Jeżeli dla niego ważna jest wygodna i zaopiekowanie dzieci jak najmniejszym wysiłkiem, to ma do tego prawo. Jeżeli ona woli krócej spać, ale za to własnoręcznie przygotować posiłek, to też ma do tego prawo. Cała rodzina najbardziej skorzysta, jeśli oboje wzajemnie zaakceptują swoje różne podejścia i nie będą od siebie nawzajem wymagać zmiany. Dzieci nauczą się elastyczności – zobaczą, że swoje potrzeby można zaspokajać na różne sposoby, i że to jest okej. Zobaczą, że można mieć różne potrzeby, i że to też jest okej. Idąc dalej, małżonkowie, którzy pozostawiają sobie wolny wybór i szanują swoje różnice, są bardziej skłonni do skorzystania z obcej im strategii drugiej połówki – chociażby po to, żeby pokazać dobrą wolę, czy żeby się do siebie zbliżyć. Tak się raczej nie stanie w sytuacji przymusu lub wymuszania. Kiedy jako dorośli zaczynamy od swoich dorosłych partnerów wymagać i karać ich za niepodporządkowanie się, tworzymy sytuację walki o rację lub o władzę. Kiedy mówimy, co i dlaczego jest dla nas ważne, pozostawiając wolny wybór drugiej połówce, tworzymy przestrzeń współpracy i zapraszamy do wejścia do niej na zasadzie dobrowolności. Ten mechanizm jest klejem znacznie mocniejszym i znacznie trwalszym. I znów dochodzimy do tego, że podstawą wszystkiego jest relacja.