O tym, jak podjęłam trudną decyzję i nie wstydziłam się swoich łez

Picture of dr Marta Szewczyk

dr Marta Szewczyk

Stworzyłam system do diagnozy i rozwoju inteligencji emocjonalnej. Nauczę Cię z niego korzystać.
Czas czytania artykułu ~ ok. 7 minut

Podziel się artykułem:

Mogą Cię też zainteresować te artykuły:

Podejmowanie decyzji pod wpływem emocji

Jedną z wielu decyzji rodzicielskich, z jakimi przyszło mi się zmierzyć, była decyzja o przenosinach mojego syna z prywatnego przedszkola, określającego się jako bliskościowe, do zwykłego przedszkola publicznego. Chcę się podzielić tutaj tym, jak przebiegał u mnie proces podejmowania tej decyzji oraz w jaki sposób wykorzystałam do tego emocje.

Podejmowanie decyzji pod wpływem emocji
Podejmowanie decyzji pod wpływem emocji

Nowa nauczycielka, stare problemy

Jak odważyłam się na zmianę?

Wszystko miało swój początek pewnego pięknego wrześniowego dnia, kiedy w przedszkolu zaczęła pracować nowa nauczycielka. Od początku nie wzbudziła ona mojej sympatii głównie ze względu na to, że język, jakim się posługiwała już w pierwszych kierowanych do rodziców słowach, znacznie odbiegał od zasad komunikacji bez przemocy oraz stylu rodzicielstwa bliskości, do którego byliśmy przyzwyczajeni w dotychczasowych kontaktach z personelem przedszkola. Szybko okazało się, że moje wstępne obawy się potwierdziły. W gronie rodziców coraz częściej dzieliliśmy się zdziwieniem, dlaczego nasze dzieci w zabawach zaczynają używać kar, werbalizują zasady “jak będziesz niegrzeczny, to…”, oraz mówią wprost, że nie lubią nowej nauczycielki. Po miesiącu tych niepokojących obserwacji udało mi się porozmawiać z dyrekcją. Powiedziałam o swoich obawach i wyraziłam nadzieję, że nowa nauczycielka nie zostanie w tym przedszkolu na dłużej. Rozmowa skończyła się na tym, że powinniśmy dać tej osobie więcej czasu, że ona się jeszcze uczy, i że ma mnóstwo zalet, że są dzieci, które ją lubią. Okej, pomyślałam, poczekajmy na dalszy rozwój wydarzeń. Trzy miesiące później między mną a ową nauczycielką doszło do rozmowy, która z niewinnej początkowo prośby przerodziła się w bardzo niefortunną wymianę zdań, którą niestety usłyszało moje dziecko. Pomijając szczegóły powiem tylko, że poczułam wówczas ogromną złość, szok, rozpacz i niezgodę na to, aby ta osoba dalej zajmowała się moim dzieckiem. Dyrekcja szybko zainterweniowała, odbywając ze mną długą rozmowę, po której poczułam sporą ulgę i nadzieję, że może nie jest tak źle, jak ja to widzę, i że powinniśmy dać więcej czasu na rozwój nauczycielki, która ma ogromne chęci i serce do dzieci i mimo różnych trudności robi postępy. W międzyczasie na fali złości zdążyłam zrobić rekonesans alternatywnych przedszkoli, do których moglibyśmy przenieść dziecko. Jednocześnie nie chcieliśmy z mężem wykonywać żadnych gwałtownych ruchów. Widzieliśmy, że na forum rodzicielskim niezadowolenia narasta, traciliśmy nadzieję na pozytywną zmianę, byliśmy poirytowani całą sytuacją, a jednocześnie wiedzieliśmy, że nasz syn ma tam bliskich kolegów, z którymi się świetnie czuje. Mimo widzianych przez nas trudności z personelem on czuł się w swoim przedszkolu dobrze. Zawsze chętnie tam szedł, a kiedy go odbieraliśmy, zawsze prosił, żeby mógł się dłużej pobawić. My też nawiązaliśmy bliższą relację z rodzinami jego kolegów. Rozmawialiśmy również w naszym węższym gronie o przenosinach całej paczki, ale nikt nie był jednoznacznie zdecydowany na jakikolwiek ruch. W końcu po kilku tygodniach mój mąż i ja spotkaliśmy się z dyrekcją publicznego przedszkola, które znalazłam jako potencjalną alternatywę. Ta rozmowa zrobiła na nas na tyle dobre wrażenie, że zaczęliśmy śmielej myśleć o zmianie. Zrobiliśmy bilans zysków i strat i uznaliśmy, że zaryzykujemy przenosiny. Spotkanie z Dyrektorką prywatnego przedszkola, na którym przedstawiliśmy wymówienie, nie było łatwe, głównie dla mnie, ponieważ mimo pewności decyzji, jaką podjęliśmy, miałam w sobie mnóstwo żalu i tęsknoty za tym, z czym się żegnamy. Było mi żal mnóstwa rzeczy. Mimo tego, że rozmowa przebiegła w dużej otwartości, szczerości, dojrzałości obu stron (a może właśnie dlatego?) nie mogłam powstrzymać łez. Płakałam jak bóbr i nawet nie czułam w związku z tym większego zażenowania. Wiedziałam i powiedziałam, dlaczego płaczę. Wiedziałam, że to normalne, że muszę się z tym smutkiem spotkać i pozwolić mu przejść, tak jak przechodzi burza. Wiedziałam jednocześnie, że ten smutek nie jest po to, żeby powstrzymać mnie przed zmianą, tylko żeby pozwolić mi się pożegnać i odbyć żałobę po tym, co odchodzi. W końcu nasz syn spędził w tych placówkach (łącznie ze żłobkiem) ponad trzy lata, i w znacznej większości tego czasu miał tam takie warunki do rozwoju emocjonalnego, jakiego byśmy sobie z mężem życzyli. Mimo trudnych słów, jakie sobie powiedzieliśmy z Dyrektorką, łatwo doszliśmy do porozumienia i rozstaliśmy się w zgodnej atmosferze. O naszej decyzji poinformowaliśmy też rodziców kumpli naszego syna. Oni nas zrozumieli, ale sami się na zmianę nie zdecydowali. My zrozumieliśmy ich i wspólnie zadeklarowaliśmy chęć dalszego utrzymywania naszych relacji.

Podejmowanie decyzji pod wpływem emocji

Podejmowanie decyzji pod wpływem emocji

Jak zachować spokój na przedszkolnym polu minowym?

W tej całej bardzo złożonej sytuacji było wiele pól minowych. Mogliśmy się pokłócić z personelem przedszkola. Mogliśmy zepsuć relacje z rodzicami kumpli naszego dziecka. Mogliśmy pokłócić się (ja z moim mężem), bo mieliśmy trochę inne punkty widzenia, priorytety i gotowość do działania na innych frontach w tej złożonej sytuacji. Nic z tych rzeczy się nie stało. Każda strona potrafiła rzeczowo przedstawiać swoją perspektywę, bez osądzania, obwiniania, czy obrażania drugiej strony. Każda strona potrafiła przyjąć perspektywę i usłyszeć argumenty rozmówcy. Nikt nikogo do niczego nie przekonywał. Każdy przyznawał się do tego, że widzi daną sytuację wycinkowo, że nikt nie ma monopolu na prawdę i rację. Dyrekcja przyznała, że widzi nasze oczekiwania, ale ma ograniczone zasoby. My przyznaliśmy, że możemy żałować tej decyzji, ale bierzemy to na klatę.

Podejmowanie decyzji pod wpływem emocji
Podejmowanie decyzji pod wpływem emocji

Siła partnerstwa w rodzinnych próbach

W tym wszystkim mam też ogromną wdzięczność dla mojego męża, który pozwalał mi na przejście każdej fali intensywnych emocji – złości, później nadziei, i na końcu smutku przy rozstaniu. Słuchał mnie, wspierał, dawał przestrzeń do rozmowy, pomagał nabrać dystansu a jednocześnie wyłuskać z tych emocji adekwatną i skuteczną motywację do działania. Chcę powiedzieć, że ogromną wartością w tym całym procesie jest dla mnie obserwacja zmieniających się emocji. Z jednej strony nie podjęłam żadnego radykalnego działania pod wpływem żadnej z nich, a z drugiej strony uwzględniłam je wszystkie w procesie decyzyjnym. Mogłabym pod wpływem złości ocenić negatywnie całe przedszkole i zorganizować przenosiny, zostawiając niesmak w relacji. Po rozmowie wpuszczającej nadzieję mogłabym zaprzeczyć swojej złości i stwierdzić, że się kompletnie pomyliłam, że ta złość była niesłuszna. Czując żal i smutek mogłabym wycofać się z decyzji o zmianie, obawiając się niepewności tego, co będzie. Ja jednak wyciągnęłam z każdej emocji informację, jaką ta emocja ze sobą niosła: złość powiedziała mi, że zachowanie nauczycielki nie jest ok, że być może moje dziecko nie jest w tym miejscu emocjonalnie bezpieczne. Nadzieja pokazała mi, że nawet jeśli jest źle, to czas i nauka mogą doprowadzić do pięknych owoców, że dbając o relacje rodzic-nauczyciel możemy stworzyć fantastyczne warunki do dalszego rozwoju dzieci, że nawet nauczycielka z zaszłościami “starego systemu wychowania” może być super bliskościowa, jeśli rodzice ją w tym wesprą. Jednocześnie znajomość alternatyw oraz chłodny bilans również w zakresie innych czynników tej decyzji (np. oferta edukacyjna) doprowadziła mnie do decyzji o zmianie. Smutek pokazał, że decyzja jest trudna, ale to nie oznacza, że nie jest słuszna.  W żadnym momencie nie przyszło mi do głowy, że jestem infantylna, niestabilna emocjonalnie i niedojrzała. Wiem, że kiedy intensywność emocji opadnie, to warto przyjrzeć się wiadomości, jaką niosą o naszych potrzebach, wartościach, granicach. Wszystkie emocje są na serio. Jeśli umiemy je zapraszać do naszego życia i integrować z myśleniem, to łatwiej jest nam podejmować nawet trudne (ale zgodne z nami) decyzje. Łatwiej wtedy myśleć, że ten cały mętlik w głowie i w sercu jest okej, i że da się z niego wyciągnąć sensowne wnioski. Dziś czuję ulgę i spokój.

To była opowieść o tym, jak korzystam z inteligencji emocjonalnej na co dzień w praktyce. Jeśli chcesz poznać narzędzia, żeby nauczyć się zapraszać emocje, umieć je analizować i integrować z myśleniem, zapraszam Cię do udziału w treningu inteligencji emocjonalnej.

Jeśli potrzebujesz konsultacji psychologicznej, aby omówić jakąś trudność lub przekonać się, czy trening jest dla Ciebie, możesz się ze mną umówić tutaj.

Mogą Cię też zainteresować te artykuły:

Podziel się artykułem:

EI Expert - inteligencja emocjonalna w teorii i praktyce
Czym jest system EI Expert?

Więcej wpisów

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *